Strona główna Polecane Życie z książeczką – życie na Kubie

Życie z książeczką – życie na Kubie

przez admin

Turyści z całego świata zostawiają pieniądze w hotelach, zachwycają się błękitem oceanu i kolorowymi autami. Dla nich kilometrowe kolejki i świecące pustką sklepowe półki, to jedna z wielu atrakcji, dla Kubańczyków- prawdziwe życie…

Aspiryna cenniejsza niż złoto

Zbyt małe racje żywnościowe, brak wody i paliwa, to tylko nieliczne problemy, z którymi mieszkańcy wyspy stykają się każdego dnia. Większość kubańskich domów przypomina kartonowe pudelka z okratowanymi oknami i dziurami załatanymi czym się da- starymi gazetami, szmatami, tym co akurat było dostępne. Choć ściany są mocno obdrapane, windy nie działają,a przewody elektryczne zwisają do ziemi, każdy companeros chodzi uśmiechnięty i chętnie podzieli się ostatnią kromką chleba. Nazwanie Kubańczyka skąpym, to jedna z największych obelg.Od lat 60. XX wieku wszyscy wyspiarze żyja z Libretą de Abastecimento, czyli książeczką reglamentacyjną, która określa wielkość przydziału na konkretne towary. Większość z nich rzadko ma szansę cieszyć się smakiem mięsa. Skrawek wieprzowiny kupiony na czarnym rynku stanowi równowartość miesięcznych dochodów. W sklepach stale brakuje towarów- nie brakuje jednak klientów

.Standardowa racja żywieniowa dla przeciętnego Kubańczyka to zaledwie 3 kilogramy ryżu i cukru, 6 jajek, 7 bułek, 125 gramów kawy, garść suszonej fasoli i tyle samo mięsa, najczęściej przemieszanego z soja. Kartki mają wystarczyć na miesiąc- w rzeczywistości starczają na tydzień.Kuba słynie z najlepszego tytoniu na świecie i wydawać by się mogło, że jej mieszkańcy na brak papierosów nie moga narzekać, jednak tamtejsze dobra eksportowe- kawa, rum i tytoń, stanowią dla nich produkt wysoce luksusowy. Oficjalnie otrzymują zaledwie cztery paczki papierosów miesięcznie, z czego trzy to produkt najgorszej jakości, do tego-paczka zapałek.Mężczyźni mogą nacieszyć się dodatkowo dwoma cygarami, gdyż statystyki skrupulatnych urzędników wykazują, że palą więcej. Kostka mydła i tubka pasty do zębów mają przez trzydzieści dni zapewnic wysoki poziom higieny wielodzietnym rodzinom. Mieszkania są przeludnione, fabryki nie pracują, a plony gniją.Pacjenci przynoszą do szpitali własną pościel, zamiast medykamentów leczy się ich ziołami. Dzieci w szkołach uczą się biografii Che Guevary i historii rewolucji- z jednego, wspólnego podręcznika. Aspiryna i rolka papieru toaletowego to towar na wagę złota.Na wyspie są wprawdzie dobrze wyposażone sklepy, ale jedyna waluta, jaką przyjmują to euro. Kubańczyk, którym miesięcznie zarabia 16$(jeśli jest na emeryturze dostaje już tylko 9$), omija je z daleka.

Wakacje z „Che”

Na Kubie nie ma bilbordów- są zwykłe plakaty z wizerunkami Fidela Catro i „Che”. Nie ma graffitti, ale są wymalowane na ścianach hasła „Viva la Revolucia!”, „Socialismo o muerte!” „Hasta la victoria siempre!”.Nikt nie ma prawa do posiadania własnego mieszkania i samochodu- wszystko należy do państwa. Jedyny Mc Donald’s na wyspie znajduje się w amerykańskim skrawku Guantanamo.Całą wyspę opanowała za to sieć „El Rapido”, państwowych fast foodów, w których zamiast Big Maca z Coca-Colą, można zamówić Hamburguesas, Tu- Colę i wyroby czekoladopodobne. Popołudnia spędza się na progach domów, rozmawiając z sąsiadami lub w miejscowych bibliotekach, czytając książki. Zasłużeni obywatele są wysyłani na wakacje- do Varadero, które jeszcze do niedawna było miejscem zarezerwowanym wyłącznie dla turystów zagranicznychTurystyka stanowi obecnie najwięjsze źródło twardej waluty i główną gałąź kubańskiego przemysłu.Praca w tym sektorze daje dostęp do dolarów i wymienialnego peso, dlatego wielu wykwalifikowanych lekarzy, nauczycieli i inżynierów porzuca swoje posady- jako kelnerzy i pokojówki zarabiaja kilkakrotnie razy więcej niż pracownicy uniwersytetów.

My i oni

W soboty na ulicach Hawany, w ramach planu oszczędnościowego gasną wszystkie latanie- neony hoteli są rozświetlone przez cały czas.Podczas, gdy przyjezdni wypoczywają w kilmatyzowanych hotelach, cieszą się złotymi piaskami w Varadero i rozkoszują smakiem wędlin sprowadzanych specjalnie dla nich, w oddalonym zaledwie o 10 kilometrów Cardenas, w czterdzistostopniowym upale Kubanki stoją w niekończącej się kolejce po chleb. Pomiędzy Kubańczykami a przyjezdnymi istniej przepaść. Za paczkę mydła, kilka jednorazowych golarek lub parę długopisów gospodynie ugoszczą, czym mogą, taksówkarze podwiozą na koniec miasta,a barmani zrobią lepszego drinka. Nie dziwi więc, że co drugie dziecko mieszkające na wyspie zapytane o to, kim chce dostać, gdy dorośnie odpowiada- turystą…

Magdalena Ramos

Zasubskrybuj I bądź na bieżąco


Mogą Cię zainteresować

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie w celu poprawy komfortu użytkowania. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko temu, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej